Forum.Gomoku.pl Strona Główna Forum.Gomoku.pl
Forum Polskiego Stowarzyszenia Gomoku, Renju i Pente

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
Tak zwana "obrona demokracji"
Autor Wiadomość
ermijo 


Dołączył: 07 Maj 2005
Posty: 1950
Skąd: N49°37`E20°42`
Wysłany: 2016-05-06, 16:17   

Przekonałeś :)

Mój błąd polegał na założeniu (niesłusznym), jakoby wyrok TK oparty również na podstawie ustawy sprzecznej (post factum z vacatio legis, jakie proponuje TK na treść noweli) z Ustawą Zasadniczą, miał się stać automatycznie nieważny. Zresztą mamy taki stan prawny, że ustawa niezgodna z Konstytucją nie przestaje obowiązywać z chwilą ogłoszenia wyroku TK orzekającego o jej niekonstytucyjności. Z drugiej strony - prawo nie działa wstecz, więc nie można przypisywać orzeczeniu nieważność dziedziczoną po nieważności ustawy, wedle której procedował.

Taki zabieg jest jednak trochę niebezpieczny, bo daje furtkę koalicji rządzącej do ustanowienia takiego prawa, które mimo że kłóci się z Konstytucją, to zostanie uznane "przez swoich", że z Konstytucją się nie kłóci. Taki skrajny przykład: PIS uchwala ustawę o TK, z której wynika, że prezesem ma zostać najbardziej przychylny PIS-owi sędzia TK (np. p. Pszczółkowski) a ponadto ma prawo dobierać według własnego uzasadnienia skład sędziowski na konkretne obrady. Sędzia Pszczółkowski uzna, że taka ustawa jest zgodna z Konstytucją(mimo iż obiektywnie zgodna nie jest).

Tak czy inaczej trzymasz formę ;)
_________________
Always: "Homo ludens"
Never: "Homo faber"
 
 
alicecooper 
Skarbnik

Dołączył: 06 Maj 2004
Posty: 2233
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2016-05-06, 20:02   

to jeszcze inny "skrajny" przykład
ustawa że siedziba Trybunału jest w ...
w ramach kropek padały rożne smakowite przykłady :)
ile było naśmiewania, złości, oburzenia itd,
jak to !? wyprowadzenie TK z Warszawy jakżeż sparaliżuje pracę TK

cóż przypomnę że w Niemczech, wzorze demokracji dla PO, Nowoczesnej, KODu i innego planktonu
Federalny Trybunał Konstytucyjny ma siedzibę w ... Karlsruhe
a Sąd Najwyższy ? tak tak, też tam
można?

PS Karlsruhe to pod względem ludności 21 miasto w Niemczech
w Polsce 21 jest ? - Olsztyn (to moja nowa propozycja i faworyt do ustawy o TK :D )
 
 
maestro 
Viceprezes


Dołączył: 27 Lis 2005
Posty: 1731
Skąd: Kraków
Wysłany: 2016-05-08, 21:47   

Jeszcze inaczej sprawę postanowiono rozwiązać w Luksemburgu. Może KOD powinien wysłać tam swoją reprezentację do protestowania oraz ogłaszać publicznie zaniepokojenie o stan tamtejszej demokracji?

Przy okazji, skoro już o demokracji mowa, dwa cytaty z jednego ze wspomnianych już przeze mnie autorów. Jeden nieco przydługi, i nie tylko o samym ustroju politycznym, tym niemniej polecam.


Cyt. 1

napisał/a:
Stykając się z ludźmi z Zachodu, często szczerze przejętymi misją pomocy młodym demokracjom, mam czasem wrażenie, jakbym natrafiał na jakąś niewidzialną barierę w ich umysłach - barierę wyznaczaną przez uczynienie z pewnych procedur demokratycznych, w tym zwłaszcza procedury głosowania, fetyszu. Dzisiejszy Zachód, miewam takie wrażenie, na śmierć zapomniał, co stanowi istotę demokracji. Może dlatego, że ma ją u siebie od wieków i jej podstawy uważa za tak oczywiste, że w ogóle ich nie zauważa.

Ja miałem możliwość, przyjechawszy z kraju niewolniczego, obserwować demokrację w kraju, który uważam za najlepszy we współczesnym świecie wzorzec do naśladowania. Co więcej, miałem okazję obserwować ją u samych podstaw. W małych amerykańskich miasteczkach, gdzie poczucie wspólnoty, wspólnej odpowiedzialności za życie gminy, osiedla, parafii, jest czymś równie naturalnym jak oddychanie. Gdzie jest oczywiste, że człowiek poświęca kilka godzin w tygodniu działalności społecznej – w radzie szkolnej, gminnej, przy udzielaniu pomocy najbiedniejszym, w miejskiej komisji. Że radny, burmistrz nie jest żadnym paniskiem, tylko po prostu społecznikiem nie pobierającym od gminy żadnych diet, choć dostaje od niej pieniądze na prowadzenie biura i opłacanie ekspertów. Że gdy ktoś mówi coś słusznego, mądrego, należy dołożyć się do jego kampanii wyborczej, pomóc mu znaleźć się w radzie, stanowej legislatywie, Kongresie, Białym Domu, bo to przecież nasz wspólny kraj i nasza wspólna przyszłość.

Zapadła mi boleśnie w pamięć scena z zachodniej telewizji, która relacjonowała przygotowania do przeprowadzenia w którymś ze spustoszonych afrykańskich krajów wolnych, demokratycznych wyborów. Owe wolne, demokratyczne wybory były oczywiście skutkiem jakichś międzynarodowych nacisków, miały położyć kres kolejnej międzyplemiennej rzezi i, sadząc po sączonych z offu bredniach, międzynarodowa opinia publiczna była z nich bardzo dumna. W obrazie zaś można było widzieć białych wolontariuszy, szczerze przejętych swą misją, jak pokazują mieszkańcom zapadłej wioski, gdzieś w głuchym buszu wprost z konradowskiego Jądra Ciemności karty do głosowania, i instruują, co należy z nimi zrobić. Ponieważ całą miejscową ludność stanowili analfabeci, więc karty miały charakter rysunkowy. Zamiast literek, wydrukowano na nich fotografie kandydatów i symbole ich klanów, które to klany na użytek wyborów Zachód nazwał sobie partiami politycznymi. Była więc partia oznaczona włócznią, była taka, którą symbolizował bęben, były inne jeszcze – miejscowa ludność miała zaznaczyć przy jednym z obrazków krzyżyk, potem wrzucić kartę do urny, i już. Taka prosta, magiczna czynność, i będziemy w tym kraju mieli demokrację. A jak demokrację, to i pokój, i dobrobyt. Wszystko dzięki temu, że analfabeci pozaznaczają krzyżyki na kartkach, a potem wrzucą te kartki do dużej kolorowej skrzyni, którą potem biali ludzie zawiozą gdzieś do stolicy, by nią nakarmić dobre mzimu demokracji. I ci ludzie, myślałem sobie, patrząc z opadniętą szczęką w ekran, na którym mądrzył się jakiś zachodni dyplomata czy wysoki komisarz ONZ, ci ludzie uważają się za bardziej cywilizowanych i mądrzejszych niż wierzący w skuteczność szamańskich pląsów i magicznych rytuałów buszmeni?

Zdarzyło się zachodniemu światu – zupełnym przypadkiem, jak dziś sądzę – zamienić obszar straszliwej postkolonialnej nędzy w jeden z najlepiej rozwiniętych regionów świata. Oczywiście, główna zasługa tego niebywałego cywilizacyjnego awansu i rozkwitu należy się miejscowym społecznościom, ich pracowitości i przedsiębiorczości. Ale rozkwit był możliwy dzięki temu, że stworzono dla niego odpowiednie polityczne warunki. O sto, pięćdziesiąt kilometrów od miast, które należą dziś do najbogatszych na świecie, gdzie zawsze mieszkała dokładnie taka sama ludność, o takim samym składzie etnicznym, dziedzictwie kulturowym i nawykach, a gdzie tych politycznych warunków zabrakło, panoszy się potworna, komunistyczna nędza, ludzie pożerają korę drzew i szyszki, a czasem nawet, jak ze zgrozą opowiadają uciekinierzy i pracownicy organizacji humanitarnych, zwłoki swoich własnych, pomarłych od głodu dzieci.

Myślę oczywiście o południowo-wschodniej Azji, a szczególnie o Korei. Jak doszło do tego, że ten jednolity pół wieku temu kraj podzielony został tak straszną granicą między wielkim bogactwem a przeraźliwą nędzą? Południowa Korea to dziś kraj wolnorynkowy i demokratyczny, ale zaczadzony ideologią Zachód nie chce dziś pamiętać, że krajem wolnorynkowym, kapitalistycznym została ona znacznie wcześniej, niż demokratycznym. Na początku władzę sprawowali tam po prostu dowódcy wojsk okupacyjnych, potem miejscowy, autokratyczny reżim. Ale amerykańscy wojskowi zadbali tam, i to samo wymogli na autokratach, którym stopniowo przekazywali władzę, przestrzeganie zasad praworządności, wolności osobistej i, przede wszystkim, wolności gospodarczej. Co tu gadać, po prostu narzucili tym krajom siłą system premiujący aktywność i pracowitość, zachęcający do kumulowania bogactwa, do tworzenia. Nic więcej nie było trzeba. Nabierając rozpędu, kapitalistyczna gospodarka po kilkunastu latach wytworzyła tam silną klasę średnią, zmieniając społeczeństwa nie mające żadnych demokratycznych ani wolnorynkowych tradycji na wzór społeczeństw Zachodu.

Ktoś może powie tu, że przecież Ameryka dała też kredyty. Fakt, dała. Ale to żadna zakichana łaska, banki, które tych kredytów udzielały, świetnie na nich zarobiły. Kredyt dany przedsiębiorcy, który wie, co z nim zrobić, to dla kredytodawcy czysty zysk. Zresztą my tutaj, w tej części świata, wiemy jak mało kto, że w chory system wrzucić można miliardy dolarów jak w studnię, i nie tylko niczego one nie poprawią, ale wręcz przeciwnie, jeszcze pogorszą!

Kilkanaście lat później John F. Kennedy, bodaj najgorszy dureń, jaki kiedykolwiek zasiadał w Białym Domu, uznał, że to nie wypada, aby demokratyczna Ameryka w imię demokratycznych ideałów popierała przeciwko komunistom kraj rządzony przez dyktatora – i nakazał swoim służbom specjalnym przyzwolić, czy może wręcz przyłożyć rękę, sprawa do dziś nie jest jasna, do obalenia wietnamskiego autokraty Diema. Po to, oczywiście, aby Południowy Wietnam zdemokratyzować. Gdyby nie ten fakt, Diem, nawet przy mniejszym zaangażowaniu US Army, spokojnie uporałby się z inwazją z komunistycznej Północy, mimo wsparcia udzielanego jej przez Chiny i ZSSR – i dziś Południowy Wietnam zapewne nie odstawałby standardem życia od Południowej Korei, Tajwanu czy Singapuru. Ale „demokratyzowanie” pogrążyło go w postępującym rozkładzie, korupcji i nieustannych politycznych swarach, w których, jak zanotował amerykański generał, rządy upadały wskutek kłótni dwóch pań pułkownikowych. W końcu Amerykanie uciekli z tego bałaganu tchórzliwie, a wolny Wietnam został zamieniony w „bambusowy gułag”. Dziś wygląda co prawda lepiej niż komunistyczna Korea, lepiej o te dwadzieścia parę lat opóźnienia w aplikowaniu idealnego ustroju – ale to jednak niewiele lepiej.

Amerykańscy ekonomiści udowodnili to swego czasu z tą dobitnością, jaką daje matematyczne wyliczenie: nie ma żadnej korelacji pomiędzy rozwojem a demokracją. Bywają demokracje bogate i biedne, bywają bogate i biedne dyktatury. Żadnej prawidłowości. Istnieje natomiast łatwa do udowodnienia, ścisła zależność pomiędzy rozwojem a praworządnością. Tym szybszy rozwój, im skuteczniej prawo chroni prywatną własność, swobodę działalności gospodarczej, egzekwowanie wzajemnych zobowiązań, bezpieczeństwo inwestycji i kredytów, słowem – to wszystko, co potocznie nazywamy kapitalizmem albo wolnym rynkiem. Oto sprawa, na której trzeba się skupić. Oto najlepsza droga do demokracji, najlepsza droga do dobrobytu i do przemienienia niewolniczej trzody w społeczeństwo obywatelskie. Najlepsza? Wydaje się wręcz, że jedyna.

Zachód dzisiejszy, porażony bzdurami wyprodukowanymi przez pokolenia lewicowych intelektualistów, buja wśród ideologicznych abstraktów, zamiast spojrzeć na oczywiste fakty i przyjąć je do wiadomości. Zapomniał nawet, że przecież w Ameryce, i w zachodniej Europie, nie zaczęło się od powszechnego prawa wyborczego, tylko od przemian społecznych powodowanych przez wolnorynkową gospodarkę, i one to dopiero pociągnęły za sobą żądania poszerzenia zakresu współdecydowania o państwie przez obywateli. Zachód zapomniał, na czym polega istota demokracji, czyniąc politycznym fetyszem jej procedury i zewnętrzne oznaki. Pies go trącał. Gorzej, że tu, u nas, ludzie odpowiedzialni za przebieg i kształt ustrojowej transformacji zachowali się dokładnie tak samo, jak ci przejęci swoją cywilizacyjną misją organizatorzy wyborów w afrykańskim interiorze. Powychodzili ze swoich zadymionych kawiarni, w których toczyli latami teoretyczne spory, świata bożego nie widząc, tak jakby spadli tu z księżyca. Jakby w ogóle nic nie wiedzieli o Polsce, o jej historii, stratach ludzkich, jakie poniósł naród, o komunistycznej tresurze, jakiej był poddawany przez pół wieku. Po prostu, hurra, będą wybory. I same z siebie wszystko zmienią. Rozdamy pańszczyźnianym wyborcze kartki, a ci zbiorową, ludową mądrością bezbłędnie wybiorą właściwy tor i pchną nań państwo, zakreślając krzyżyk przy siekierce albo grubej kresce.



Cyt. 2

napisał/a:
Otóż jest jedna zasadnicza różnica. W krajach cywilizowanych nad ludźmi ze społecznych nizin są ludzie ze społecznych wyżyn. W krajach zachodnich nikt nie przejmuje się tym, jeśli prosty chłop nie uświadamia sobie interesu narodowego i nie dba o jego realizację, bo od tego są elity, które sobie doskonale z tym poradzą. A u nas tych elit praktycznie nie ma, bo te, które są, okazały się niezdatne. U nas elity nie prowadzą ze sobą społeczeństwa, tylko korzystają ze swoich przywilejów wobec niego, społeczeństwo nie wzoruje się na elitach, tylko ich nienawidzi, a awans społeczny, który najprościej dokonuje się w drodze kariery w aparacie partii politycznej albo związku zawodowego, nie oznacza wejścia pomiędzy ludzi lepszych, mądrzejszych i uczciwszych, tylko przejście spomiędzy frajerów pomiędzy cwaniaków, którzy tych frajerów dudkają i na nich pasożytują.

A do tego wszystkiego – mamy demokrację, to znaczy jej zewnętrzne atrybuty, jej procedury, które dla zachodniego świata są tak strasznie ważne, że zupełnie nie zwraca on uwagi, jak te procedury w konkretnym społeczeństwie funkcjonują i czemu konkretnie służą. Mamy demokrację, która sprawia, że polactwo może meblować kraj po swojemu, odsuwając tych, na których gęby nie może już patrzeć, i premiując politycznych cwaniaczków, którzy umiejętnie wciągną je w swoje szwindle.


(Rafał A. Ziemkiewicz, "Polactwo", pierwszy cytat strony 135-139, drugi 262-263)


Dotychczas tak właśnie było, procedury wyborcze zachowane, gratulacje z Zachodu, słowa uznania, kolejne władze uzyskiwały legitymację, niewiele później tracąc ją wskutek czy to nieudolności, czy nadmiaru afer, a najczęściej jednego i drugiego jednocześnie - do ostatnich wyborów. Nagle okazało się, że choć Polacy - przy wprawdzie niewysokiej frekwencji, ale to akurat u nas żadna nowość - wybrali jednoznacznie, to jednak wybrali źle i o żadnym kredycie zaufania czy współpracy nie może być mowy. Oczywiście nie jest to pierwszy przypadek, wystarczy zwrócić uwagę na relacje UE - Węgry. Mamy zatem ewidentny dowód, że li tylko dotrzymanie odpowiednich standardów powszechnych wyborów to za mało, zwłaszcza kiedy lud buńczucznie odrzuca wszelkie aprobowane frakcje światłe i nowoczesne.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group